niedziela, 5 sierpnia 2012

00. Prolog.

-Dlaczego ze mną byłaś? – zapytał.
-Nie lubię jak mówisz do mnie w taki zimny sposób – odparła spoglądając w jego intensywnie niebieskie oczy.
-Dlaczego ze mną byłaś? – zignorował jej wtrącenie.
-Sam kiedyś powiedziałeś, że miłość to przede wszystkim pasja, namiętność, pamiętasz? – skinął głową w geście potwierdzenia. –Może właśnie dlatego, że mi uświadomiłeś, że nigdy tego nie doświadczyłam? Że miłość to nie bezpieczeństwo jak do tej pory sądziłam, lecz poznawanie nowego, miłość powinna zaskakiwać, powinna odkrywać nowe horyzonty. Moja definicja miłości była całkiem odmienna.
-Kochałaś mnie?
-Myślałam, że miłość jest wtedy, kiedy wiemy o ukochanej osobie wszystko, kiedy nie może nas już niczym zaskoczyć. Bezpieczeństwo to był dla mnie synonim miłości. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że te pojęcia niesą równoznaczne – kontynuowała dalej, jakby nie usłyszała jego pytania. –A miłość to nieustanne odkrywanie, poznawanie przede wszystkim siebie samego –zwróciła swoją twarz do okna i zapatrzyła się na przechodniów biegających po mieście.
Podszedł do niej, lecz jej nie objął. Poczuł zapach jej jaśminowego szamponu, który obudził w nim falę wspomnień.
-To wszystko nic dla ciebie nie znaczyło?
Odwróciła się powolutku. Była od niego dość niższa. Ich twarze dzieliły centymetry. Czuła na sobie jego ciepły oddech. Pogłaskała go wierzchem dłoni po alabastrowym policzku.
-Lubię patrzeć w twoje oczy, wiesz? Zawsze są takie szczere.
Schwycił jej dłoń, przytrzymując przy swojej twarzy.
-Lisa! – powiedział błagalnie.
-Gdyby to dla mnie nic nie znaczyło, nie byłoby mnie teraz tutaj.
Pochylił się, żeby ją pocałować, lecz odwróciła głowę.
-Koniec?
-Koniec? – spojrzała na niego dużymi, brązowymi oczami.–Nie, Thomas. Początek. Miłość to przecież początek.


***


Taaak. Ruszam z nowym opowiadaniem. Waterfall-of-dreams leży odłogiem, ale obiecałam sobie, że d niego wrócę. Kiedyś, ale wrócę.
Ta historia, która będzie tutaj publikowana powstała w mojej głowie już trochę czasu temu, ale jakoś nie umiałam przelać jej na papier. Ale któregoś dnia, w końcu się udało.
Z tego miejsca tutaj chciałabym zadedykować to opowiadanie Cam, która swoim down-poision w pewnym sensie przyczyniła się do tego 'przelania na papier'. Wiem, że miałam ogromne zaległości w komentowaniu ale czytałam na bieżąco i z każdym nowym rozdziałem utwierdzałaś mnie w tym jak ta moja historia ma wyglądać.
Cam, dziękuję za down-poision. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz