Ledwo otworzyła oczy, wróciły do
niej wspomnienia wczorajszej nocy. Wczorajszej nocy i Heinz’a. Obróciła się na
drugi bok lecz miejsce obok niej było puste.
‘Pojechał. Zostawił
mnie samą. Doszedł do wniosku, że jednak mu lepiej beze mnie. Tak jak tego
chciałam, tak jak mu wmawiałam. Ale.. Ale nie myślałam, że mnie posłucha. I
znowu wszystko wraca na stary bieg.’
Wstała gwałtownie i pobiegła do kuchni z iskierką nadziei,
że jednak może został.
Został.
-Kochanie co się stało? Czemu płaczesz? – podszedł do niej i
ją objął.
Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że łzy spływają jej po
policzkach.
-Myślałam, że wróciłeś do domu. Kiedy zobaczyłam, że nie ma
cię w łóżku, myślałam, ze zmieniłeś zdanie.
-Lisa, skarbie. Jak mogłaś tak pomyśleć? Jechałem tutaj
przez pół Austrii, w środku nocy i miałbym ot tak cię zostawić i wyjechać?
Wzruszyła bezwiednie ramionami.
-Byłem na zakupach, bo u ciebie w lodówce tylko światło i
zrobiłem jajecznicę – pocałował ją w policzek i wskazał ręką na stół.
-Mmm… Twoja jajecznica – usiadła na krześle i zabrała się do
jedzenia.
Siedzieli w milczeniu. Zerkali co chwilę na siebie, lecz nic
nie mówili. Ciszę przerwał Heinz.
-Nie chciałbym cię poganiać czy coś… Zastanowiłaś się nad
powrotem do domu?
Cisza. Cisza. Cisza.
-Jeżeli tylko chcesz… Jeżeli… Mi wybaczyłeś.
-Rozmawialiśmy już o tym wczoraj. Zapomnijmy o wszystkim.
Zacznijmy od nowa.
-To dobrze. Wróćmy do domu – wysiliła się na uśmiech i
powróciła do jajecznicy.
Heinz cały w skowronkach pomógł
jej się pakować, więc uporała się z tym w miarę szybko. Przed podróżą
postanowiła wziąć jeszcze prysznic.
Zamknęła drzwi od środka i
puściła gorącą wodę. Kiedy jej spięte ciało poczuło na sobie gorące strumienie
rozluźniła się. Stała tak w kabinie i nie myślała o niczym. Było jej tak
dobrze. Dlaczego w życiu tak nie mogło być? Dlaczego woda nie może zmywać złych
doświadczeń, dlaczego nie może zmyć złych wyborów i decyzji?
Nie żałowała, że zgodziła się wrócić do domu. Czuła tylko
podświadomie, że to nie jest dobra decyzja. Powrót do wspomnień. Do miejsca,
gdzie wszystko się zaczęło.
Ciągle kochała Heinz’a, ale… Ale już nie tak jak kiedyś.
Może z biegiem czasu to wróci? Miała nadzieję i tej nadziei kurczowo się
trzymała.
Wsiedli do samochodu. Ona – z
emocjami na wodzy, z uśmiechem przyklejonym do twarzy. On – szczęśliwy jak
nigdy dotąd. Całą drogę nie zamykała mu się buzia, ona przytakiwała i wybuchała
wymuszonym śmiechem, żeby go nie urazić. Grała swoją rolę doskonale.
-Witamy w domu – uśmiechnięty od
ucha, wniósł jej torby do domu.
Nic się tutaj nie zmieniło odkąd stąd wyjechała. Na pierwszy
rzut oka można było dostrzec brak kobiecej ręki. Ale Heinz nigdy nie miał drygu
do domowych porządków, jeśli się go do tego nie przymusiło. Weszła dalej, po
schodach do sypialni. Tam również się nic nie zmieniło. Nawet jej kosmetyki
stały na toaletce, tam gdzie je zostawiła. Pojawił się tylko jeden, nowy
element. Na komodzie pojawiło się nowe zdjęcie. Jej samej. Jak dobrze
pamiętała, zostało zrobione na jego urodzinach. Była na nim taka roześmiana i
beztroska.
Całą sobą powstrzymywała się od płaczu. Nie mogła się teraz
rozkleić.
-Nic nie zmieniałem. Wszystko jest po staremu – stanął w
drzwiach.
-Widzę kochanie, widzę – podeszła do niego i przytuliła się.
–Dobrze tutaj wrócić.
Objął ją.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że to słyszę…