wtorek, 2 kwietnia 2013

04. Sen.



Dużo ludzi, dużo wina, dużo tańca, dużo Thomasa. Heinz gawędził najlepsze z Pointnerem zostawiając swoją żonę w pląsach ze swoim podopiecznym. Ale ona bynajmniej nie była zawiedziona. Bawiła się rewelacyjnie. Jej mąż nigdy nie przepadał za tańcem. Gdy już tańczył robił to dla niej, żeby nie sprawić jej przykrości. Ona przyjęcie inauguracyjne sezonu zimowego uważała za oficjalnie udane.
-Chwila przerwy, proszę. Nie czuję nóg – wsparła się na ramieniu Morgensterna, ściągnęła szpilki i podreptała do stolika.
-Może przejdziemy się odsapnąć trochę? – zagadnął skoczek, przysiadając się.
-Bardzo chętnie – obdarzyła go szerokim uśmiechem.
Wzięli swoje płaszcze z portierni i wyszli z sali.
Mroźne powietrze uderzyło ich po twarzach.
-Dopiero było lato, ciepło. A już czuć zimę. Nie lubię zimy, wiesz?
-Żona byłego skoczka nie lubi zimy? Podejrzane – zaśmiał się wesoło.
-W lecie przynajmniej częściej bywa w domu – uśmiechnęła się.
-Czy w tym momencie mam się poczuć winny?
-Nie nie! To nie tak miało zabrzmieć! – zmieszała się.
-Plącze ci się język, oj plącze.
-Wcale, że nie! – z założonymi rękoma ruszyła szybciej do przodu.
-Już tak nie pędź, bo potem nie trafimy do środka – Thomas dobiegł do niej i usiadł obok na ławce.
Roztaczająca się wokół cisza była przyjemna dla ucha. Nawet dochodzące z lekkim przytłumieniem odgłosy zabawy jej nie mąciły.
-Rzadko kiedy miasto jest takie spokojne…
-Lisa, dlaczego zrezygnowałaś ze sportu?
Nie odpowiedziała mu od razu.
-Długa historia. Może kiedyś ci opowiem?
Spojrzał na nią, lecz ona już odwróciła głowę.
Delikatnie kręcone włosy opadały na jej wątłe ramiona.
-Zmieniłaś się odkąd widziałem cię ostatni raz…
-Na dobre czy na złe? – uśmiechnęła się do niego delikatnie.
-Nie wiem. Twoje oczy są… smutne.
Jednego mu nie można było odmówić – był dobrym obserwatorem.
Zaskoczył ją tą szczerością. Naprawdę dostrzegł to co dostrzegł?
-Thomas ja…
Przybliżył się do niej nieznacznie spoglądając w zielone, kocie oczy.
Musnął delikatnie jej usta.
Nie odsunęła się, zastygła w bezruchu.
Znowu musnął jej wargi, lecz bardziej stanowczo.
Oddała mu pocałunek.                    
Lecz natychmiast się zreflektowała.
-Ja.. Przepraszam. – Morgenstern wstał i szybkim krokiem odszedł w stronę budynku.
Zostawił ją samą. Z totalnym chaosem w głowie.
‘Twoje oczy są smutne’ brzęczało jej w uszach. Na swoich ustach dalej czuła jego wargi. Tak różniące się od warg Heinza.
Dlaczego oddała mu ten cholerny pocałunek? Doskonale zdawała sobie sprawę, że to, co wydarzyło się parę minut temu nie powinno mieć miejsca. Lecz w głębi serca chciała, żeby tutaj wrócił, wrócił i pocałował jeszcze raz.
       Przebudziła się gwałtownie. Usiadła na łóżku i schowała twarz w dłoniach. W snach bardzo często nawiedzało ją to wspomnienie. A jak ktoś kiedyś jej powiedział, że w snach ukazuje się to, za czym najbardziej się tęskni.

***
Tak. Zamiast pięknie się uczyć wojen polsko-tureckich z I połowy XVII wieku ja wracam do blogowania i piszę rozdział na Thomasa. Pan Sławek na pewno to doceni. 
Stęskniłam się trochę za tym blogiem. Już od dłuższego czasu myślałam nad powrotem a dzisiaj jeszcze dostałam dodatkowy bodziec.
Nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić Was do lektury.
(Bardzo proszę o informację, kto chce być powiadamiany)